Tajfun – na Filipińczykach ten termin nie robi żadnego wrażenia. Niejednokrotnie w mediach można zobaczyć zdjęcia zalanych miejsc z ludźmi, którzy się uśmiechają, co obcokrajowców może zadziwiać lub wręcz szokować.
Każdego roku od lipca do grudnia występują tu tajfuny. Według klimatologów Filipiny są najbardziej narażonym krajem z tak rozległym terytorium, na działanie cyklonów tropikalnych. Ma to nawet wpływ na schemat zamieszkania wysp – od strony Pacyfiku zaludnienie jest dużo mniejsze.

Chyba było to 6 listopada, gdy prezes naszego werbistowskiego domu dla studentów przy Uniwersytecie Filipińskim w Los Baños powiedział ‘super tajfun idzie– mówi o. Piotr Gracz SVD. – Zignorowałbym to jak zwykle gdyby nie to ‘super’. Tak mnie coś tchnęło, znalazłem prognozę pogody na nadchodzące dni i… oczom nie wierze… ma jeszcze do wejścia na ląd około 2 dni, (bo z tajfunami to wszystko jest ‘około’) a już wieje z prędkością 150 mph… czyli jakieś 240 km/h.

Wiatr uderzając w ląd miał prędkość ok. 314 km/h, a w porywach i większą. Fale sięgające 8 metrów wysokości wdarły się na ląd na odległość nawet jednego kilometra.

Jak wyglądają teraz miejsca w centralnych Filipinach, gdzie przetoczył się Haiyan? Katastrofa, kataklizm, totalna klęska, rozpacz, głód, plądrowanie tego, co zostało, a nawet pomocy humanitarnej, gwałty. Listę można by znacznie wydłużyć.

Na początku nikt nad niczym nie panował, starano się zebrać informacje, nawiązać łączność – mówi o. Piotr. – Wszystko to pokazało niemoc, brak strategii i przygotowania lokalnych władz i rządu.

W ciągu pierwszych sześciu dni agencje rządowe były w stanie dostarczyć tylko 50 tys. paczek z jedzeniem, co wystarczyło jedynie dla ok. 3% z 1.73 miliona poszkodowanych rodzin. Państwo, które szczyci się najwyższym wzrostem gospodarczym w Azji południowowschodniej nie było w stanie zdziałać więcej?
Ostatni tajfun z liczbą ofiar przekraczającą 5 tys. przeszedł przez Filipiny w 1991 roku. Choć nie został zaklasyfikowany do najwyższej kategorii, został odnotowany jako ten, który zebrał najwięcej ofiar – nie przez siłę wiatru, lecz przez powodzie.

Międzynarodowe i lokalne organizacje humanitarne oceniają liczbę osób, które straciły dorobek całego życia na ok. 4 mln.

Werbiści od początku starają się pomóc, organizując pomoc z praktycznie wszystkich zakątków globu, gdzie pracują. Do koordynacji angażują infrastrukturę Prowincji Południowej Filipin (PHS).

Obejmuje ona większość poszkodowanych terenów, gdzie jest obecna ze swoimi stacjami misyjnymi, parafiami, szkołami i szpitalami itd.

Dzięki ogromnemu zaangażowaniu wielu ludzi dobrej woli pierwsza pomoc koordynowana przez PHS była w stanie dotrzeć bardzo szybko i jako pierwsza do miejsc najbardziej dotkniętych katastrofą.

Tego typu nieszczęścia zawsze mobilizują ludzi dobrej woli. Potrzeba pomocy materialnej i duchowej budzi w ludziach miłość bliźniego i jest okazją do pokazania, że przykazanie miłości Boga i bliźniego nie jest teoretycznym czy teologicznym rozważaniem, ale żywym zaangażowaniem w budowanie Królestwa Bożego – konkluduje o. Piotr.

zdjęcia: Archiwum SVD