Józef Freinademetz (1852 – 1908)
Józef Freinademetz urodził się 15 kwietnia 1852 r. w Oies, małej wiosce, a właściwie przysiółku, liczącym pięć domostw, na wysokości 1500 m w Dolomitach, w południowym Tyrolu. Treny te wówczas należały do monarchii austro - węgierskiej, dziś leżą w granicach Włoch (od 1919 roku). W XIX wieku dolina Gader, miejsce zamieszkania rodziny Józefa, była mało dostępną, wąską doliną górską, której mieszkańcy wiedli dość skromny i ubogi żywot. Należą oni do niewielkiej mniejszości Ladynów, która do dziś posługuje się własnym językiem. Ojcem Józefa był Jan Maciej, a matką Anna Maria z domu Scottvalgiarei. Freinademetzowie mieli już dwóch synów i jedną córkę, potem przyszło jeszcze na świat dziewięcioro dzieci, z których czworo zmarło wkrótce po urodzeniu. Rodzina Ujopa, tak nazywano Józefa w miejscowym – ladyńskim języku, była uboga i pobożna Posiadali małe gospodarstwo rolne, gdzie dzieci od najmłodszych lat pomagały w pracach. Kilka krów, kilka świń i owiec oraz jeden koń, to był cały majątek rodziny. Po ukończeniu szkoły parafialnej w Abtei, gdzie nauka trwała cztery lata, Józef za radą proboszcza kontynuował naukę w Bressanone (Brixen), mieście biskupim oddalonym o 11 godzin od Oies. Mówiono tam po niemiecku, natomiast w dolinie Gader używano rodzimego języka ladyńskiego oraz włoskiego. Młody chłopak musiał się więc nauczyć nowego języka. Po maturze wstąpił do seminarium duchownego (1872 r.). Diecezją rządził wówczas abp Vinzenz Gasser, który odegrał ważną rolę na Soborze Watykańskim I. W tym małym mieście biskupim panowało zaskakujące jak na owe czasy otwarcie na świat. Diecezja utrzymywała żywe kontakty z misjonarzami. 25 lipca 1875 r. został wyświęcony na kapłana i skierowany do pracy jako wikary w parafii Sankt Martin, w rodzinnej dolinie Gader. Jednak już po trzech latach przyłączył się do nowo założonego przez niemieckiego kapłana Arnolda Janssena, Domu Misyjnego w holenderskiej wiosce Steyl, przy granicy niemieckiej. Myśl o pracy misyjnej nurtowała go już od młodzieńczych lat. Gdy dowiedział się o inicjatywie Janssena, pragnienie wyjazdu na misje zwyciężyło. O tym postanowieniu powiadomił najpierw swego biskupa, a następnie napisał do ks. Arnolda Janssena, że ośmiela się „z pełnym szacunkiem zapukać do jego domu i prosić o przyjęcie.” Gdy Założyciel Domu Misyjnego wracał z Rzymu, spotkali się w klasztorze ojców kapucynów w Bressanone i tam zapadła ostateczna decyzja. Jak zdecydowanie Józef postanowił realizować swój plan, dowiadujemy się ze słów skierowanych do rodziców: „Jeżeli dacie mi zezwolenie na wyjazd na misje do pracy wśród pogan, będę bardzo zadowolony, jeśli nie, i tak muszę jechać, choćbym miał uratować jedną tylko duszę”. „Uważajcie na uprzedzenia. Nie wyciągajcie czasem wniosku, że praca misyjna w Chinach jest stratą czasu lub że nie ma sensu zajmowanie się tymi niewdzięcznikami (...) Kocham ich czule i jestem szczęśliwy, że jestem ich misjonarzem. Moim zdaniem, wielkim nieszczęściem jest ksenofobia, która może zawładnąć misjonarzem. To wystarczy, aby utracić wszelką wiarygodność (...) Możemy dotrzeć do ich serc jedynie dobrocią niosąc swój krzyż”(Józef Freinademetz)) Były to początki Zgromadzenia Słowa Bożego pod kierownictwem Założyciela. W całym domu panowała prostota, nawet bieda, a przy tym niebywały zapał i duch ofiary. Duch ten odpowiadał całkowicie osobowości Freinademetza, który był przekonany, że właśnie taki sposób życia jest konieczny dla przyszłego misjonarza. Oddał się pracy wychowawczej w nadziei, że spełni się jego gorące pragnienie podjęcia pracy apostolskiej w krajach misyjnych i urzeczywistni duchowe posłannictwo. Stało się to 2 marca 1879 r. Józef Freinademetz wraz z Janem Chrzcicielem Anzerem, innym członkiem wspólnoty Domu Misyjnego w Steyl, otrzymał krzyż misyjny i wyruszył na placówkę misyjną do Chin. Został tym samym jednym z dwóch pierwszych misjonarzy wspólnoty ze Steyl, później oficjalnie zatwierdzonej jako Zgromadzenie Słowa Bożego. Na chińskiej ziemi zawitali 20 kwietnia i przebywali najpierw przez dwa lata w Hongkongu, ucząc się miejscowego języka i tamtejszych zwyczajów. Anzer wykładał w seminarium diecezjalnym, natomiast Freinademetz pracował na stacjach misyjnych. W 1881 r., po przyznaniu wspólnocie założonej przez Janssena własnego obszaru misyjnego w Południowym Szantungu, pierwsi misjonarze werbiści ruszyli na nową placówkę. Freinademetz pracował tu ofiarnie do końca swego życia, nie wracając już nawet na krótki czas do Europy. Poza krótką, trzytygodniową kuracją zdrowotną w Japonii, nigdy już nie opuścił Chin. Wędrował od wioski do wioski po ogromnym terytorium południowego Szantungu, wracając tylko na krótki czas do stacji macierzystej. Natrafił na wiele problemów, a nawet prześladowań, szczególnie intensywnych podczas tzw. powstania bokserów (1900), skierowanego przeciw Europejczykom, czyli przede wszystkim misjonarzom. Niemniej trudne były stosunki Freinademetza z miejscowym przełożonym zakonnym, a później biskupem, Janem Chrzcicielem Anzerem. Starał się jednak tym wszystkim problemom stawić czoła i pragnął zostać na wzór Jezusa Chrystusa i św. Pawła „Chińczykiem dla Chińczyków”. Już na samym początku pobytu w Chinach otrzymał nowe, chińskie nazwisko – „Fu Shenfu”, czyli „Szczęśliwy kapłan”. „Mówię wam szczerze i otwarcie: kocham Chiny i Chińczyków i jestem gotów umrzeć dla nich. Powrót do Europy oznaczałby teraz największą ofiarę, jakiej można by ode mnie zażądać. Kiedy nie mam już tak wielkich trudności z językiem i kiedy znam już ten lud i jego sposób życia, Chiny stały się moją ojczyzną i polem bitwy, na którym chciałbym kiedyś polec. Gdybym teraz zjawił się u Was, w Abtei, czułbym się tam obco. Od siedmiu lat jestem w Chinach, i – jeśli Bóg pozwoli – gotów jestem pozostać tu jeszcze siedemdziesiąt lat. Wierzcie mi, Chiny nie są mniej piękne niż Abtei, poza tym, że ludność jest tu pogańska”(Józef Freinademetz) Podczas wspomnianego tzw. powstania bokserów, gdy sytuacja się zaostrzyła, misjonarzy ewakuowano na wybrzeże. Freinademetz jednak, pod nieobecność biskupa przebywającego wówczas w Europie odpowiedzialny jako Prowikariusz za całą misję, postanowił pozostać w zagrożonym atakiem rebeliantów Puoli. Nie chciał opuścić chrześcijan, którzy się tu schronili. Latem 1900 r., po stłumieniu rozruchów, został mianowany przez Arnolda Janssena przełożonym prowincjalnym Zgromadzenia Słowa Bożego w Południowym Szantungu. Do tej pory funkcję tę pełnił Anzer, łącząc ją z urzędem biskupa. Decyzję Przełożonego Generalnego przyjął Anzer jako afront. Freinademetz przebywał odtąd głównie w centralnej misji tego obszaru w Puoli, ale starał się także odwiedzać inne stacje na rozległym obszarze prowincji. Po śmierci Anzera był jednym z kandydatów na jego następcę, jednak za względu na austriackiej obywatelstwo i zwracanie uwagi na złe traktowanie ludności chińskiej przez kolonistów, po protestach władz niemieckich nie otrzymał sakry biskupiej. „A zatem, bracie Józefie, twój los jest przesądzony: módl się, pracuj, cierp i wytrwaj. Całe twoje życie jest teraz dla ukochanych Chińczyków tak, abyś wtedy, gdy po wieczór twojego życia położysz się, mógł położyć się do snu obok i razem z twoimi wiernymi Chińczykami. Adieu! Żegnaj po raz ostatni, ukochana ojczyzno, hen, tam, daleko za morzami”(Józef Freinademetz) Służąc ludziom podczas panującej w tamtym czasie epidemii tyfusu został zarażony. Umarł 28 stycznia 1908 r. w Taikia, gdzie też został pochowany na cmentarzu tamtejszej misji przy dwunastej stacji drogi krzyżowej. Freinademetz nie był geniuszem. Gdy prześledzi się daty jego życiorysu i listę różnych prac, które podejmował, a pamięta się przy tym, iż był człowiekiem bardzo skrupulatnym – nie robił nic połowicznie, nie pozwalał sobie na improwizację, to trzeba przyznać, iż był niezwykle pracowity. Choć nie był tak twardy jak Anzer, który zresztą zarzucał mu zbytnią łagodność względem współbraci i Chińczyków, był niezwykle konsekwentny. Potrzebował niewielką ilość snu. Trudne okoliczności – prześladowania chrześcijan, konflikt z Anzerem, brak personelu, nie załamywały go. Zmuszały go za to do podejmowania prac i zajmowania się sprawami, których by sam dla siebie z pewnością nie wybrał. Był gorliwym duszpasterzem. Chętnie przebywał z katechumenami i nowo ochrzczonymi. Kierował niekiedy kursami katechistów, a przez rok również seminarium duchownym. Wydał katechizm w języku chińskim i opracował reguły dla katechistów. Prowadził obfitą korespondencję z rodziną, znajomymi i z zarządem generalnym w Steyl. Przygotowywał synod diecezjalny, a przede wszystkim na zlecenie biskupa lub jako prowincjał wiele podróżował, wizytując wspólnoty chrześcijańskie. Załatwiał też wiele spraw z władzami chińskimi. W tych wszystkich aktywnościach nie zapominał nigdy o życiu duchowym.
Kardynał Tien, który spotkał Freinademetza osobiście wspominał: „Klęczał on najczęściej na chórze kościoła; a dla nas było zawsze niezwykłym przeżyciem widzieć go pogrążonego w modlitwie. Obraz tego klęczącego księdza pozostał niezatarty w mojej pamięci. Miało się wrażenie, że nic nie mogło mu przeszkodzić. Był wielkim człowiekiem modlitwy. Jego pobożność była otwarta na drugich i przeniknięta wielką gorliwością”. Pokochał Chińczyków i Chiny. Pragnął stać się „Chińczykiem dla Chińczyków”. Nie był to proces szybki i łatwy. Przeżył wiele rozczarowań i kryzysów. Potrafił jednak inaczej spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość – zmienił swoją mentalność, utarte schematy i uprzedzenia, charakterystyczne dla Europy i Kościoła w XIX w. 19 października 1975 r. w Rzymie beatyfikował go papież Paweł VI, a 5 października 2003 r. kanonizował go, również w Rzymie, papież Jan Paweł II. Podstawowa literatura: F. Bornemann, Der selige P. J. Freinademetz 1852 – 1908. Ein Steyler China-Missionar. Ein Lebensbild nach zeitgenoessischen Quellen, Freinademetz-Haus, Bozen 1977. J. Freinademetz, Berichte aus der China- Mission, Apud Collegium Verbi Divini, Romae 1973. J. Hollwec, Józef Freinademetz, Życie oddane ludziom Chin, Verbinum, Warszawa 2003. J. Reuter, Błogosławiony Józef Freinademetz. Misjonarz Dalekiego Wschodu, Pieniężno 1982. S. Hollwec, Siewcy Boży. Stał się Chińczykiem dla Chińczyków. Błogosławiony Józef Freinademetz (1852 – 1908), Verbinum, Warszawa 1983. U. Haltermann, Kocham Chiny, Referat Misyjny, Laskowice 1997. |